piątek, 1 marca 2013

Zmiany

Jest luty. 2 tygodnie temu zostałam drużynową 28 Elbląskiej Żeńskiej Drużyny Starszoharcerskiej "Sztil" im. Emilii Plater. Wciąż czuję się niesamowicie dziwnie patrząc na mundur. Przecież... To nie ja powinnam nią być. Asia nadaje się do tego lepiej, ja jestem tylko Magdą, nic nie znaczącą zwykłą Magdą. Po prostu.
Jak Ty się wtedy czułaś? Co czułaś? Pamiętam Twoje przekazanie. Płakałaś. Tak jak spora część Sztilówien. Teraz było podobnie. Płakały wszystkie. Dam głowę, że nawet Asia, choć jak to ona, starała się to ukryć i po prostu pociągała nosem. Ty byłaś spokojna. A potem w Tobie coś pękło. Widziałam to... Czułam jak Twoje łzy, powoli moczą mój mundur. Jak Twój głos coraz bardziej się łamie, jak Twoje ciało się trzęsie. Ty, z pozoru drobna i niepozorna. Tak krucha w moim grubych ramionach. Zawsze silna, pomysłowa, genialna z zaburzeniami poczucia własnej wartości. Płacząca. A ja? Nie potrafię powiedzieć dlaczego, nie potrafię powiedzieć jak. Ale byłam spokojna. Czułam... Spokój. To było niesamowite uczucie. Nagle wszystko stało się jasne i przejrzyste, niestety tylko w mojej głowie. Chciałam coś powiedzieć, układałam sobie to cały czas w głowie. Od miesięcy zastanawiałam się "Co powiem? Co powinnam powiedzieć?". Pamiętam, że nawet jadąc na rowerze gdzieś w świat, walcząc z sobą, walcząc z rowerem, walcząc z tą cholerną górą, która za nic nie chciała się poddać, wciąż zastanawiałam się i układałam sobie w głowie co im powiem. Co powiem Tobie. I w tym momencie, kiedy nadeszła chwila by coś powiedzieć, by wreszcie pokazać jak bardzo jestem wszystkim wdzięczna, zawaliłam. Kompletnie. Nie chciałabym buntów na pokładzie - co to ma być? Zabrzmiało tak cholernie egoistycznie. Tak... Źle, nie dobrze. Idiotycznie. 
Wczoraj Kisiel została przyboczną. Czy to normalne, że mam wątpliwości? Czy tak właśnie powinno być? Boję się, że EOA i całe to dziwne towarzystwo ją wciągnie. Boję się, że odejdzie, zostawi nas. Mam wątpliwości czy podoła. Czy wytrzymam z nią, czy MY z nią wytrzymamy? Mam wątpliwości, czy się nadaje. 

Jest końcówka lutego, prawie marzec. Mija... miesiąc. Miesiąc, w którym kompletnie zawaliłam wszystko, co można było zawalić. Zaczynając od szkoły kończąc na Sztilu. Zawaliłam matmę, zawaliłam WOS, włoski... Nie wspominając o polskim, z którego powinnam się uczyć, bo chcę mieć 4. Zawaliłam Sztil, składki, ewidencję... Zawiodłam je. A najpiękniejsze z tego wszystkiego jest to, że Asia wydaje się być zła. Tego mi brakowało. Brak niej, brak jej wsparcia, jej pomocy, jej obecności... Przepraszam Cię. Bez Ciebie nie dam rady, nie zrobię niczego, zdajesz sobie z tego sprawę?



Znasz mnie. Wszystkie mnie znają. Kiedyś Agata powiedziała, że nie boję się niczego.. To nieprawda. Każdy czegoś się boi. Jestem człowiekiem, boję się.
Pamiętasz jak na KUPie powiedziałam Ci, że coś jest nie tak ze mną? Pamiętasz co mi obiecałaś? A potem okazało się, że wszystko jest okej. A teraz.. Nie jestem tego taka pewna. Czuję, że znowu coś się dzieje. Boję się, że TO wraca i…
Myślę, że instynkt, coś w środku podpowiadało mi od dawna, że coś jest nie tak… Od paru tygodni czuję lęk, od paru tygodniu zasypiam wtulona w misia z dzieciństwa jakby tylko on był w stanie mnie uchronić przed całym złem…
Asia… Agata… Proszę Was… Zajmijcie się Sztilem. Zaopiekujcie się moimi dziewczynami. Wiem, że to głupie ale czasami czuję się jak ich matka. Ta… odpowiedzialność zmienia człowieka. Ta… drużyna, te dziewczyny zmieniają człowieka. Ja zawsze będę z Wami, zawsze będę z nimi, gdziekolwiek byście nie były, zawsze będę nad Wami czuwać. Obiecuję. Tylko… Zajmijcie się nimi. Do nikogo nie mam takiego zaufania jak do Was, nikomu innemu nie powierzyłabym własnych dzieci, nikomu poza Wam. I wiem, że dacie radę.
Ufam Wam.
Jakże błędne były Wasze oceny. Przecież boję się wielu rzeczy. Ale ostatnio, najbardziej mnie przeraża fakt, że mogę być chora. Boję się, że to może być coś poważnego, że oni wtedy coś przeoczyli, o czymś zapomnieli a to cholerstwo jest i się cieszy. Boję się, że Was stracę…

sobota, 3 listopada 2012

Bywa

Co ja tak właściwie robię? Kim jestem? Jak mnie widzą? Czego ode mnie oczekują? Czego ci wszyscy ludzie, do cholery ode mnie chcą?

Jestem zmęczona, mam dosyć. 

Idąc na zbiórkę czuję podekscytowanie, w myślach układam sobie jak będzie wyglądała. Jak będą pełne energii robić te wszystkie rzeczy, które zaplanowałyśmy... Wracając do domu czuję tylko żal i smutek. Kolejna beznadziejna zbiórka, kolejny raz nic ciekawego nie było. Po raz kolejny zawaliłam. 
Dziwię się, że przychodzą. Ale z drugiej strony, ze zbiórki na zbiórkę jest ich mniej. Martwi mnie to, bo przecież chciałabym, żeby było nas więcej. Chciałabym Ci pokazać, że jestem warta zaufania, że nie robisz błędu chcąc oddać mi drużynę. A tym czasem... Jest gorzej, coraz gorzej. 

Więc.. To ze mną jest coś nie tak. Nie nadaję się, ot co. Cokolwiek, za co się nie zabiorę, rozpada się szybciej niż powiem 'osa'. Akcja Pamięci? Wątpię, by ktokolwiek trafił do grobu, którego miał szukać. Zbiórki? Jest nas coraz mniej, zastępy nie działają, a ja wmawiam sobie, że to tylko przejściowe problemy. Relacje międzyludzkie? Jakie relacje? Karolina jest obrażona, Wojtek najwyraźniej też, bo nie odzywa się, nie odbiera... A Elf? Jest sztucznie, beznadziejnie. Aneta? Nie mam z nią kontaktu.
Chciałabym, żeby wszystko było tak proste jak na początku. O wiele mniej zobowiązań, zero odpowiedzialności za drużynę. Po prostu chodzę na zbiórki, nic więcej. Chciałabym do tego wrócić, żeby było tak jak dawniej. Stary dobry Dagor, Łysa z mnóstwem pomysłów, Kikut z wszędobylskim aparatem.

Boli, wszystko mnie boli. Słowa, gesty, ciało. 

Co mam robić powiedz?
Koniec zbliża się tak nieubłagalnie szybko, mam tak mało czasu, a marnuję go na jakieś pieprzone duperele. Jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc może mnie tu nie być. Co wtedy?

Pieprzony guz.

wtorek, 9 października 2012

Teraz już wiem.

Stało się.
Mogę powiedzieć, że się spodziewałam?
Że doskonale wiedziałam przed wynikami?
Nie. 

Cholerna nadzieja mówiła 'To z pewnością jakaś drobnostka, poczekaj chwilę i świat znów będzie kolorowy'. Dupa. Rok, może dwa. W pięknej perspektywie, trzy? Wątpię ale byłoby miło, nieprawdaż?
Teraz, chcę skupić się na tym co najważniejsze. Nie chcę by zauważyli, by podejrzewali, użalali się, nie. Jak najdłużej trzymać ich z dala od tego, nie chcę ich martwić. Podstawowe pytanie brzmi: Czy w ogóle by się tym przejęli? A może nie? Przeszliby bokiem, nie zauważyli, mieliby to w dupie. Nie wiem...
Wiem jedno. Będę robić to, co do tej pory. Próbować się uczyć, poświęcać się dla Sztilu i jeść. O tak, jeść w szczególności zanim... Chcę rozpisać HO i pwd. Chcę spróbować choć w części je zrobić, dopóki będę miała siły. Zrobię to właśnie dla nich, bo chcę im pokazać, że wystarczy tylko chcieć, że... nie ważne kim jesteś, wystarczy... Zrobić krok, wyjść za próg a świat, marzenia, wszystko czeka tylko na realizację, nic więcej.

Chciałabym zdążyć dać im wszystko to, co sama umiem, chciałabym pokazać im świat, chciałabym zdążyć być z nimi, póki... Póki mam jeszcze siły. Choć nie wiem sama na jak długo wystarczą. Wiem, że chcę być z nimi. Patrzeć jak się śmieją, przeżywać ich sukcesy i porażki, śmiać i płakać razem z nimi. Po prostu być.
 Chciałabym po prostu być...

Wyjechali, wyjechali wszyscy. Jest dziwnie. A ona?
Nagle przypomniała sobie, że jest drużynową, zaczęła się interesować. Denerwuje mnie to, czemu miałoby nie denerwować? Skoro olewasz sprawę to skąd nagle wzięło Ci się na przykładanie się do niej? Czy to dlatego, że oddaje drużynę? A może po prostu zawsze się starała a to my ją 'blokowałyśmy'? Nie wiem... Chciałabym, żeby mimo wszystko to było to drugie...

Boję się... Nie tak jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że mam być drużynową... Inaczej, to kompletnie inny rodzaj strachu...

Dzień dobry, mam guza mózgu.

piątek, 31 sierpnia 2012

Make your best and do it with love.
Just be with them and do everything what can make they smile.
Always remember about self-improvement and make they happy.

Próbuję to sobie ułożyć w głowie ale... Jak to, mam sama podejmować decyzje? Nagle nie ma nikogo poza Nią, kto jest ze mną i chce mi pomóc.
Studia, studia więc mam was gdzieś, róbcie co chcecie.
A ona kompletnie nie rozumie, że teraz, właśnie TERAZ najbardziej będzie potrzebne mi jej wsparcie jak nigdy. Potrzebuję 'pleców' potrzebuję kogoś kto pomógłby mi z tym całym cholerstwem bo ja po prostu nie daję rady.

Make your best and do it with love.
Always.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Kolejny raz

Chciałabym powiedzieć, że złapałam kontakt z Elfem. Chciałabym powiedzieć, że się dobrze dogadujemy. Ale nie mogę. Znów czuję, że zamyka się w swoim kokonie "Jestem złą drużynową" i przestaje walczyć o siebie. Choćby jak wtedy, na podsumowaniu obozu, gdy Magda zarzuciła Ci, że zbyt mało czasu poświęcasz Sztilowi, nawet nie zaprotestowałaś, nie widziałam choćby cienia sprzeciwu. Zdenerwowałaś mnie tym, nawet nie wiesz jak bardzo. Zawalasz nie przez to, że jesteś leniwa, zawalasz bo boisz się zawalczyć o siebie, swoje marzenia, o swoje cele. Ale z drugiej strony... Kim ja jestem, żeby Ciebie pouczać jak masz żyć, co robić?

Nie mam siły teraz, skąd mam wziąć siłę na wrzesień? A na październik? A skąd na resztę dni? Nie mam pojęcia, wiem jedynie, że będzie cholernie ciężko. W dodatku szkoła... Karolina przypomina, że w tym roku zaczynają się próbne matury... A przecież to właśnie 2-gi rok w liceum jest zawsze najgorszy pod względem nauki. Staram się o tym nie myśleć.

  Nigdy nie sądziłam, że coś takiego przytrafi się mnie. Nigdy nie sądziłam, że będę mogła uczestniczyć w czymś tak niesamowitym i wspaniałym. Jestem z nimi już czwarty rok i wierzcie mi na słowo, wciąż nie mam dość. Mało tego, wciąż mam apetyt na jeszcze więcej! Chcę zobaczyć co z nich wyjdzie, kim będą za rok, za dwa. Wiem, że to dla nich brzmi śmiesznie, po co myśleć o tak odległych rzeczach? To tak wiele czasu, tak daleko i odlegle w czasie. Spokojnie, dla mnie brzmiało to identycznie. Dziś stoję obok nich, jako przyboczna i zastanawiam się, jak to wszystko będzie wyglądać? Chciałabym tylko (o ironio, jakie to egoistyczne!), żeby dobrze się bawiły podczas moich rządów. Żeby mogły kiedyś dobrze mogły mnie wspominać, żeby nie zapomniały tak, jak po części zapomniałyśmy o Magdzie. Chciałabym móc powiedzieć, że na pewno będą świetnymi zastępowymi, przybocznymi a może i nawet drużynowymi. Ale nie mogę, zbyt wiele tak idealnych kandydatek już widziałam, zbyt wiele zrezygnowało.

Pamiętam ten stary Sztil. Gdy miałyśmy 4 zastępy a nasza drużyna była najlepszą w Hufcu. Pamiętam projekt „Uśmiech się!” gdy chodziłyśmy śmiesznie poubierane i rozśmieszałyśmy ludzi na ulicach, lub gdy bawiłyśmy się z dziećmi z Domu Dziecka i do końca świata będę mieć przed oczami najbardziej szczery uśmiech na świecie. Pamiętam nasz Dagor. I chociaż dla nich to zamierzchła historia – dla mnie to ledwie miniona chwila. Byłyśmy najlepsze, potrafiłyśmy razem zrobić wszystko.  I w pewnym momencie wszystko pękło jak bańka mydlana. Pamiętam zgrzyt zębów w bezsilnej złości, wciąż czuję ciepłą łzę spływającą po policzku w pewną mroźną grudniową noc, wciąż widzę niemą pretensję i żal w Twoich oczach, gdy nieopatrznie wspomnę o niej. Ale przypomina mi się też, gdy zbiórka trwała od ósmej rano do siedemnastej wieczorem, wciąż czuję chlupot wody w butach, gdy z pewnej zbiórki wracałyśmy w bród rzeczką, razem się śmiałyśmy, razem płakałyśmy – to były nasze najcudowniejsze chwile.

Gdyby ktoś kiedyś pokusił się o to, ile dziewczyn przewinęło się przez Sztil, choćby na jedną zbiórkę to myślę, że spokojnie liczba oscylowałaby w okolicach siedemdziesięciu osób. Do tej pory Magda, gdy ma gorszy dzień w stosunku do nas i wyładowuje się na Elfie czy na mnie i Wojtku mówi, że za jej czasów Sztil miał 40 osób i nie miała z tym problemów. Kłopotem był raczej fakt, że każda chciała być zastępową. Ale teraz, nie wierzę w to. Chociaż Wanbli skutecznie udowadnia mi, że w obecnych czasach, gdy pokolenie Facebooka jest w naszych rękach, wciąż można mieć czterdzieści osób w drużynie, jak za starych, dobrych czasów i dobrze się z nimi bawić.

piątek, 20 lipca 2012

Zimno

Boli mnie brzuch. Boli mnie głowa. Jest mi zimno. Dłonie się trzęsą a ja nie potrafię nic z tym zrobić. Jedyne, na co w tej chwili mam ochotę to zasnąć. Ale nie potrafię. Bezsenność coraz bardziej mi dokucza. Po 2 godziny dziennie. I te myśli, kłębiące się, wciąż irytujące. Nie dają o sobie zapomnieć.

Elfie, tak jestem na Ciebie zła. Czy ta wolność przed maturalna od TWOJEJ drużyny, rzeczywiście sprawiła Ci taką frajdę? Chciałabym wierzyć, że nie. Ale nie potrafię. I to silniejsze ode mnie. Odpowiedz wprost. Czy masz już dosyć? W sumie... Nie zdziwiłabym się. Te 3 miesiące były w pewnym sensie piękne ale cholernie męczące... A Ty miałaś to codziennie. Przez 2 lata. Zrozum, my też jesteśmy zmęczone. Poza tym, to już nie chodzi o nas ale o dziewczyny. One potrzebują drużynowej i choćbyśmy nie wiadomo co robiły, nie jesteśmy Tobą i nie potrafimy tego zmienić. Proszę, wróć. Dla nich, dla Sztilu, dla Wojtka, dla mnie...

Tak było. Było źle, po prostu. Teraz, za parę dni jest obóz. Chciałabym wierzyć, że będzie dobrze. Że obóz wyjdzie pięknie, że Ty znów wczujesz się w Sztil... Chciałabym, żebyś nie zapomniała o nas w przyszłym roku, bo nie damy rady... Po prostu. I need you.

Jest już po obozie... Jednym z najbardziej wyczerpujących obozów, na jakich byłam. Nie, fizycznie było w porządku, chociaż zdarzały się chwile słabości. Nie, o wiele ciężej było psychicznie.
Wyjątkowo cieszę się, że dziewczyny nie miały problemów z Elfem.  Że zaakceptowały fakt, że matura a potem jakoś przeżyły kwestię jej nieobecności. Bałam się, naprawdę się bałam, że w pewnym momencie wyjdzie tak jak z Natalią. Dzięki Bogu, tak nie było a Elfowi zostały wybaczone wszystkie winy wręcz z nawiązką. Mój Boże, jak one ją kochają! Czasem aż nie mieści mi się w głowie, chociaż z drugiej strony doskonale je rozumiem. Bo w sumie jak jej nie kochać?
Ale to nie Elf jest głównym przedmiotem mojego zmęczenia. Chociaż może czasem, kwestie ogarnięcia czy jej samej ze swoim poczuciem wartości (a raczej jego brakiem), dawały się we znaki. Chodzi raczej o osoby, którym wierzyłam, które stawiałam sobie za wzór instruktora. Gdy myślałam o tym, jaka będę za parę lat, to chciałam być taka jak oni. Świetni instruktorzy, pomimo swoich wad prowadzą szczep, drużyny a w międzyczasie studiują lub zdają matury na przyzwoitym poziomie.
Piękne pozory. Udawało im się wszystko chować w tajemnicy do czasu... Od kiedy to kadra upija się nocami razem z odpowiedzialnymi za bazę? Od kiedy to większość żeńskiej kadry obozu wdaje się w szalone romanse z chłopakami z bazy? Mój Boże... Załamałam się nimi totalnie. Mam odruch wymiotny na ich widok. Mogliby zachować resztki godności, gdyby nie robili tego wszystkiego tak... na pokaz.
Obiecałam. Obiecałam sobie, obiecałyśmy razem, że jeśli w naszym przypadku dojdzie do czegoś takiego, to zachowamy na tyle resztki honoru czy godności by odejść. Bo co z tego, że w Hufcu wyglądają na doskonałych instruktorów? Co z tego, że Wataha jest obecnie najlepszą drużyną wędrowniczą? Co z tego, że szczep Bukowina jest naprawdę licznym szczepem? Co z tego skoro to tylko pozory, dla osób z zewnątrz.

Zabawna jest kwestia tego, że bawią się tym. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak żałośnie wyglądają. Nieudane imitacje harcerzy, instruktorów, ludzi, których kiedyś stawiałam na piedestale. Pocieszający jest fakt, że Ona nie jest aż tak mocno w to wplątana jak inni.
A może mi się tak tylko wydaje? 

Minęły 2 miesiące.  Wciąż boli mnie brzuch, kręci się w głowie i jest mi ciągle zimno. Śpię więcej ale to wcale nie poprawia mojego stanu. Nie wiem co się dzieje.

Boję się nadchodzącego roku. Boję się, że nas zostawisz a my... Po prostu rozpadniemy się. Zresztą, jakie "my"? Nie zdziwię się, jeśli ona też będzie miała mnie dosyć i da sobie spokój. Boję się, że w pewnym momencie rozwiązanie drużyny będzie najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. A przecież jak ja mogę żyć bez Sztilu? Nie potrafię, po prostu. To takie żałosne.

Do not leave us.
Do not leave me.

Please. 

czwartek, 10 maja 2012

Znów

Przepraszam Cię za siebie... Za moje niedociągnięcia, niepotrzebne słowa.
Przepraszam za moje nieogarnięcie. Wiedz po prostu... Że już rozumiem... Rozumiem jak się czułaś, gdy to my zawalałyśmy. Gdy byłyśmy na zbiórkach, ale nie przy Tobie... Zanim Ona ustawiła nas do pionu twierdząc: 'Albo teraz porozmawiacie, pokrzyczycie, popłaczecie i się dogadacie albo rozwiązuję drużynę bo mam do tego prawo'. Stwierdzenie, że to nam coś dało, nie oddaje nawet części tego, co tak naprawdę się stało...

Jestem zmęczona. Zmęczona Twoją nieobecnością. Wiesz jak Cię brakuje? Jak to straszliwie widać? Brakuje tego naturalnego przywódcy. Kogoś, kto jest naturalnym 'samcem alfa'. Chodź w tym przypadku to raczej samicą... Wiesz jak Cię brakuje z nami na zbiórkach? Mi Ciebie brakuje. Twojej obecności, spokoju w głosie. Łudzę się, że jesteś z nami... Że stoisz za mną, kładziesz mi rękę na ramieniu i mówisz 'Spokojnie, jest dobrze'.

Jednocześnie czuję jak bardzo nie nadaję się na tę funkcję. Jak marną imitacją przybocznej jestem... I jeśli masz wobec mnie jakieś zamiary... Nie wiem jakie, ale... Przemyśl to dobrze... Proszę.. Nie rób głupot. Wiesz to Ty, wiem to ja, że lepszą drużynową będzie Wojtek. Więc proszę Cię. Nie oddawaj drużyny teraz. Prowadź ją, nas. I za rok Wojtek będzie miała ten cały idiotyczny kurs i wtedy przejmie Sztil. Wierzę w to. To jedyne o co proszę... Poczekaj jeszcze rok. Zrobi ten kurs, bądź co bądź ważny i zostanie drużynową... Po prostu... Daj jej czas.

A ja... Jestem zmęczona. I mam takie niejasne, głupie wrażenie, że ten czas... Teraz gdy Cię nie ma... To jakby moje 'drużynowanie'. Swoją drogą, permanentnie zawalone. Te 3 miesiące wykończyły mnie doszczętnie. Jestem zmęczona. Cholernie zmęczona. Byciem zawsze, wszędzie. Martwieniem się czy przyjdą, czy wezmą wszystko co trzeba... Jestem zmęczona. I coraz częściej się zastanawiam... Po co mi to? Myślę żeby odejść... Coraz gorzej radzę sobie w szkole, odkąd 'awansowałam'. Czy to normalne?

Kręci mi się w głowie, trzęsą mi się dłonie...
Boję się.

Czysty strach. Widzę jak mężczyzna w lateksowych rękawiczkach wyciąga ampułkę ze srebrnym, lekko skrzącym się płynem. Wbija igłę, napełnia strzykawkę... Podchodzi do mnie... Próbuję uciekać, szarpię, krzyczę, gryzę. Chcę się uwolnić, uciekać. Ale...nie. Sznury dobrze trzymają i wiedzą w jakich miejscach wbijać się w ciało. Mężczyzna w końcu łapie mnie za rękę, wbija igłę i... Czuję to. To 'coś'. Pełznie po żyłach, coraz głębiej, mocniej, intensywniej. I nagle... Cisza. Słyszę tylko szybkie uderzenia mojego serca... I ten strach... Czysty, mocny, zwierzęcy wręcz strach...

Bezsenność poszukuje samotności.
Samotność poszukuje ciemności.